wtorek, 25 sierpnia 2015

Atak paniki

Trochę dzisiaj najadłam się strachu...a co za tym idzie - nakarmiłam nim też Fruzię.
Od ponad dwóch tygodni Fruzia ma cieczkę, prawdopodobnie pierwszą w życiu a na pewno pierwszą w naszym wspólnym. W ciągu ostatnich dni zauważyłam, że Fruzia dużo się wylizuje i zaczęła trochę roztaczać smrodek wokół siebie (zwykle Fruzia jest czyścioszkiem, nie śmierdzioszkiem). Po cieczce w odpowiednim czasie mam zamiar poddać Fruzię sterylizacji. Zabieg ten ma swoje wady i zalety, ale jeśli w ten sposób mogę ją uchronić przed poważnymi chorobami oraz oszczędzić jej trochę stresu, to uważam, że warto.
Zbadałam sprawę (tak, ja wiem, że przy cieczce to nic nienormalnego, ale tyle się naczytałam o ropomaciczu....) i po znalezieniu kolejnych niepokojących objawów pojechałyśmy czym prędzej do lecznicy. Na miejscu pan doktor powiedział, że wszystko ok i Fruzia jest zdrowa. ...tak więc - tak, jestem panikarą. Wciąż jednak bacznie ją obserwuję i w razie jakiegoś pogorszenia to nawet i w środku nocy pojedziemy do lekarza. Trochę się "spinamy", obie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz