środa, 30 września 2015

Kolejne dni z życia Fruzi

   Tak się fajnie złożyło, że miałyśmy możliwość spędzić 3 dni z Melbą - najlepszą kumpelą Fruzi. Próbowałam zrobić więcej zdjęć - okazji było okropnie dużo, ale mój aparat po prostu nie był w stanie uchwycić tego żywiołu ;)



Poza tym mamy kolejny autorski przepis - tarta z serkiem i owocami :)

Ciasto (przeciętny rozmiar tortownicy):
  • 1 1/3 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1 jajko
  • 4 łyżki masła
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Ciastem wylepić blachę obłożoną papierem i podpiec przez ok. 10 min, 175 st. C.

Masa:
  • serek mascarpone 250g
  • 2 jajka
  • 60g cukru pudru
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • skórka otarta z 1/2 cytryny
Wszystko zmiksować do uzyskania jednolitej konsystencji. Na podpieczone ciasto ułożyć owoce (dobrze się sprawdzają w tej roli zblenderowane brzoskwinie z puszki), na to ostrożnie wylać masę i piec ok. 30 - 40 minut w 175 st. C.
Wierzch można posypać cukrem i skarmelizować (jeśli się ma odpowiedni sprzęt :P lub po prostu intensywnie przypiec górną grzałką w piekarniku).


wtorek, 22 września 2015

Uśmiech na twarzy

   Na spacerach trudno nie zauważyć, że Fruzia łaknie psiego towarzystwa (kotem, gołębiem a nawet dzieckiem też nie pogardzi, byle dało się pobawić). W mojej okolicy nie ma fajnego parku, żeby bezpiecznie można było ją spuścić ze smyczy, więc postanowiliśmy pojechać gdzieś dalej. Wybraliśmy Park Zachodni od strony Kozanowa, ze względu na łatwy dojazd. Fruzia bardzo pokochała ten park, wraz z jego mieszkańcami (ach, wiewiórki!) i ogromną ilością opadniętych liści, w których można wyprawiać cudeńka. Przy okazji za każdym razem spotykamy tam kogoś miłego z psem, z którym Fru świetnie się bawi. 
Dzisiaj za to pojechaliśmy na psi wybieg do Parku Słowiańskiego. Szczerze mówiąc - po opiniach przeczytanych w Internecie, spodziewałam się czegoś lepszego ale Fru tak czy siak była zadowolona. Jest tam kilka przeszkód do agility (Fru polubiła pochylnię, za to tunel i opony NIE!). Poza tym wybieg mieści się na górce, jest dosyć spory. Początkowo wiało pustką, ale potem dołączył miły beagle i Fru trochę sobie pobiegała.
Generalnie post ten jednak nie ma być o parkach, tylko o reakcjach ludzi na psa. W parku, na ulicy, w tramwaju - pies sprawia, że ludzie uśmiechają się, robią śmieszne miny albo cmokają. Nie spotkałam jak dotąd kogoś z psem, kto by się nie uśmiechnął i nie zagadał (lub nie dał się zagadać) - w końcu, jak psy się witają to wypada i do właściciela coś powiedzieć. I serio - uwielbiam to. Czemu ludzie bez psów nie są dla siebie tacy mili? Czemu nikt się nie uśmiecha, tak o po prostu (bo że nie cmokają, to mogę zrozumieć.....)? To byłoby takie przyjemne, jakby ludzie potrafili obdarować się takim uśmiechem bez powodu, na przykład po drodze do pracy, w sklepie... 


A tak z innej beczki - korzystając z tego przepisu upiekłam dzisiaj pyszne bułeczki. Proste, łatwe i szybkie a naprawdę super - na ciepło to po prostu rozkosz dla podniebienia. Na zimno też bardzo dobre. Jedyna wada - trochę trzeba sobie ręce ubrudzić, ale warto :P Pachną bosko :)


piątek, 11 września 2015

Szleństwo panny Fruzi

   Moja suczka dzisiaj totalnie oszalała z radości. Biegała po całym pokoju, z radosnym piskiem, podskakiwała i inne tego typu objawy szaleństwa ze szczęścia :) 
Zastanawiacie się może - dlaczego?
Otóż. 
Lubię sobie czasem na śniadanie zrobić taką papkę - ugotowaną kaszę jaglaną blenderuję z jakimiś owocami, dzisiaj np. były to gruszki, dodaję cynamonu (nie wyobrażam sobie kuchni na słodko bez cynamonu już coraz częściej) i czasem miodu, jeśli stwierdzam, że wolę słodsze. Lub cukier waniliowy, przy okazji dopełnia aromatem. Powstaje taki...budyń, smakuje trochę podobnie ale za to zdrowe, sycące oraz szybkie i proste w przygotowaniu. 
Zawsze jak gotuję coś, co zwierzę może zjeść to daję Fruzi spróbować (oczywiście przed dodaniem przypraw). Szczurki uwielbiają kaszę jaglaną więc po prostu dostały swoją michę. 
Nie spodziewałam się wielkiego sukcesu - w końcu kasza jaglana i gruszka to nie jest to, co pieski lubią najbardziej. "A gdzie mięsko? A gdzie marcheweczka? A kizi mizi" - spytałaby Fruzia.
No ale. Fruzia dojechała z miską do łazienki (ze 3 metry) i popadła w totalną euforię. Czasem tak niewiele potrzeba :P




sobota, 5 września 2015

Radość z małych rzeczy..

    Ponoć szczęścia powinniśmy się uczyć od psów i chyba coś w tym jest. Pies się cieszy chwilą - na spacerze się cieszy ganianiem wiewiórek i ptaków, w domu macha ogonkiem na widok swoich zabawek, cieszy się, gdy widzi swoich domowników i kiedy może za kimś podążać w stronę lodówki, cieszy się leżeniem na trawie czy podglądaniem szczurów w klatce... . Fruzia czasem rano czeka aż się obudzę i gdy tylko otworzę jedno oko (już się wycwaniłam, nie otwieram zbyt pochopnie, jeśli chcę jeszcze pospać :P ) to z radością do mnie podbiega i mam wrażenie, że gdyby mogła to by powiedziała "Jeeeej, wstałaś! Ale fajnie! Chodź się pobawimy, poskaczesz ze mną?!". Chciałabym zaczynać każdy dzień z takim entuzjazmem....i energią.

Oto lista fruziowych radości z ostatnich dni:
1. Ganianie wiewiórek (wiele razy).
2. Zakradanie się do stada ptaków i płoszenie ich znienacka (wiele razy).
3. Bieganie z Tomkiem. Lub do Tomka i z powrotem.
4. Przyjazd do Legnicy i witanie się z rodzicami i Irką (kotem rodziców) ...przez godzinę.
5. Następnego dnia rano witanie się z każdym znowu.
6. Zachęcanie do zabawy 16-letniego Fazika, psa sąsiadów, który próbował się bawić, ale...skończyło się na ganianiu wokół Fazika.
7. Witanie się z pańcią, jak wróciła z ogródka/kuchni na dole/zakupów/łazienki/drugiego pokoju/po przebudzeniu.
8. Wąchanie mięty/malin/jeżyn/pająka na ogródku.
9. Królicze ucho, radość na pół godziny.
10. Bycie w kuchni (po prostu, za każdym razem).