poniedziałek, 10 czerwca 2019

Zabawki na inteligencję

Lubię kupować tzw. zabawki na inteligencję, pobudzające kreatywność. Oczywiście większość z nich opiera się na smakołykach - na Fru to rzeczywiście działa najlepiej 😁

Poniżej filmik z dwiema zabawkami z Trixie - seria Dog Activity. Fru rozpracowanie zabawek zajęło jakieś 3 minuty a teraz nimi tłucze, jak ma ochotę na smakołyki... Gdy pierwszy raz pociągnęła zębami za sznurek od szufladki to się wzruszyłam z dumy. Także tego, polecam 😂


Mały letni update ;)












piątek, 5 kwietnia 2019

Ekostraż

Zostałam wreszcie wolontariuszem w Ekostraży. Długo się bałam i nie do końca wiedziałam czemu - teraz już wiem. Najchętniej adoptowałabym wszystkie psy... . Ciężko mi się powstrzymać.
Uwielbiam dyżury w Ekostraży. Czyszczenie boksów i zbieranie kup to naprawdę nie jest taka straszna rzecz. Kontakt ze zwierzętami wynagradza wszystko. Czuję, że to jest TO w moim życiu. Chciałabym pracować i zarabiać w ten sposób. Ale na razie realizuję się tu i jest super :) Mam nadzieję, że Fru mi wybacza to spędzanie czasu z innymi psami :D

A tu mój jeden z ulubionych (choć chyba wszystkie psy są moje ulubione... ) Draco, który szuka domu. 7 lat na półtorametrowym łańcuchu go nie zniszczyło - wspaniały charakter, żywioł i słodziak w jednym. Cudowny pies :) ..i jest do wzięcia ;)




Trochę Fruzi

Dawno nic nie wrzucałam, więc trochę zaległych zdjęć Fruzieńki. 










wtorek, 8 stycznia 2019

Morze Martwe i rezerwat przyrody Ein Gedi

    Już drugi raz udało mi się pojechać do Ein Gedi nad Morzem Martwym i drugi raz zachłysnęłam się cudownością tego miejsca. To tylko niecałe półtorej godziny autobusem z Jerozolimy.
Ale od początku, Ein Gedi to rezerwat przyrody na Pustyni Judzkiej tuż nad Morzem Martwym, oaza skupiona wokół źródła Ein Gedi, spływającego po malowniczym kanionie i tworzącego piękne wodospady. Można tam spotkać "kózkoantylopki" czyli koziorożca nubijskiego, góralka syryjskiego wyglądającego jak mała kapibara a nawet borsuka, lisa czy lamparta. Ogólnie obszar ten nie jest zbyt bogaty biologicznie, Morze Martwe nie bez powodu tak się nazywa. Sól można wyczuć w powietrzu. Dla alergików jest to świetne miejsce, bo prawie całkowicie pozbawione alergenów. Do tego pustynnym wiatrem można wypełnić płuca i wręcz zapomnieć o rodzimym smogu (cywilizacja w okolicy jest skąpa). Nie da się jednak słowami opisać tego miejsca tak, żeby oddać jego niesamowitość. Spróbujcie sobie wyobrazić widok na ciągnące się na ponad 50 km Morze Martwe o pięknym lazurowo-turkusowym odcieniu pośród raczej jałowych Gór Judzkich mieniących się odcieniami żółci i pomarańczy, przeplatanymi zielonymi pasmami roślinności, głównie plantacjami palm.
    Morze Martwe jest tak naprawdę jeziorem, położonym w rowie tektonicznym między Górami Judzkimi (Pustynią Judzką) po stronie Izraela a Płaskowyżem Moabskim po stronie Jordanii. W zastraszającym tempie paruje i zmniejsza swoją powierzchnię a jego poziom spada o ok. 1m rocznie. Ponoć w czasach starożytnych miało tak wysoki poziom, że ciągnęło się aż do Jeziora Tyberiadzkiego (Galilejskiego) na północy Izraela. Szczęśliwie Jordania i Izrael podpisały jakiś pakt o poprowadzeniu kanału z Morza Czerwonego tak, aby zasilić Morze Martwe. Co ciekawe, Morze Martwe to również najniższy punkt Ziemi a jego lustro znajduje się na głębokości ok. 430 m p.p.m. i oczywiście ciągle się obniża, natomiast dno znajduje się na głębokości 817 m p.p.m! Ze względu na tę wysokość ciśnienie atmosferyczne wynosi tam ok. 800 mm Hg, czyli najwięcej na świecie. No i jeszcze to przesłynne, lecznicze zasolenie, średnio ok. 26%. Można się tu wysmarować leczniczym błotkiem. Znane są również kosmetyki z minerałami z Morza Martwego, sama już co nieco stosuję i jestem bardzo zadowolona. Ogólnie ja - alergik, astmatyk, niskociśnieniowiec czułam się tam wspaniale, pełna energii, mniej znerwicowana niż zwykle. Niby Morze Martwe, ale bardzo uzdrawiające... .

    Morze Martwe niestety ma też swoją "ciemną stronę". Jako, że obszar jest geologicznie niestabilny, to wydzielonych jest tylko kilka plaż a plażowanie "na dziko" jest bardzo niebezpieczne. My próbowaliśmy już dwa razy dostać się na plażę, ale niestety ta w Ein Gedi jest od kilku lat nieczynna a do plaży w Ein Bokek jest jakieś 40 min drogi autobusem, który rzadko jeździ. Po kilku godzinach wędrówki poddaliśmy się i wróciliśmy do domu, tym bardziej, że pogoda zaczynała się psuć. A akurat na nią nie można narzekać, teraz w styczniu było idealnie do wędrówek, chociaż bardzo wietrznie. Ciepełko, słoneczko... . 2 miesiące temu było zwyczajnie upalnie a ludzie kąpali się w tych słodkich jeziorkach w oazie.

   Ja jestem zafascynowana tym miejscem, klimatem, zapachem i pogodą. Popłakałam się tu ze szczęścia, przełamałam swoje lęki (niektóre fragmenty trasy szłam kucając, bo się bałam, że spadnę) i momentami nie mogłam oderwać oczu od widoku. Kocham to miejsce i będę tu wracać, kiedy się da. Pod zdjęciami kilka informacji praktycznych.














A poniżej kilka zdjęć z kolekcji Gosi i Michała:





















Dojazd z dworca autobusowego w Jerozolimie zajmuje 1h18' autobusem 444 albo 486. Bilet można kupić u kierowcy i kosztuje 34 szekle (chociaż nam policzyli 37,5 NIE WIEM CZEMU). Szlak, którym szliśmy to Nahal David. Bilet do parku kosztuje 28 szekli. Warto zabrać ze sobą jedzenie, bo lokalnie jest tylko jeden bar z kiepskimi kanapkami i mały sklep ze słodyczami itd. Dobrze jest wyruszyć jak najwcześniej, bo wtedy nie ma takiego tłoku (więc można poobserwować zwierzęta) a także - w przypadku tras bardziej zaawansowanych - trzeba je zacząć wcześnie, bo są długie i należy powiadomić park.