sobota, 19 grudnia 2015

Pies w dużym mieście

   Od bardzo dawna zastanawiałam się nad przygarnięciem psa...nawet, kiedy jeszcze żyła nasza poprzednia sunia Tosia. Ona mieszkała z rodzicami a ja tu, we Wrocławiu, sama. Trudno mi było jednak ...pogodzić się z tym, że mój pies miałby mieszkać w centrum dużego miasta, bez ogródka, łąki a nawet parku w pobliżu, w małym i ciasnym mieszkaniu w bloku, mając do dyspozycji tylko jednego domownika i to nie przez 24h na dobę. Bałam się trochę też tego, czy podołam z wyprowadzaniem na spacery (zwłaszcza rano - prawda jest niestety taka, że wstawanie z łóżka wcześniej to moja najsłabsza strona...) czy gotowaniem jedzenia (jasne, łatwiej byłoby kupić gotową karmę, ale jakoś nie wierzę w ich jakość, nawet tych z najwyższej półki, napiszę o tym innym razem). Do tego dochodzą moje alergiczne tendencje i ogólny niedosyt odwagi w podejmowaniu decyzji...
   Jakimś cudem jednak przełamałam się i mam teraz Fru i wszystko działa sprawnie, pomimo dużego miasta i małego mieszkania, mojego lenistwa a nawet ograniczonych funduszy. Moje życie zdominowało szukanie okazyjnej ceny na wołowinę i posiadanie woreczków na kupy w każdej kurtce/ torebce/ plecaku oraz chowanie poduszek z krzeseł, jak wychodzę ;) Pomimo lenistwa mogę się pochwalić tym, że Fru praktycznie zawsze ma ugotowane jedzenie (i zamrożony zapas, gotowa karma tylko w formie smakołyków i na "czarną godzinę"), moje mieszkanie jest odkurzane średnio co 4-5 dni a Fru, nie licząc czasu, kiedy chorowałam i ciągle spałam a ona się okropnie nudziła, wygląda na zadowolonego i zadbanego psa.
   Nie odbyło się bez jej dobrej woli - Fru potrafi spać do 11, je wszystko, co jej ugotuję (i to nawet łapczywie!) oraz bez problemu poddaje się zabiegom pielęgnacyjnym (w tym myciu łap po każdym spacerze) a nawet moim próbom trymowania. Niezaprzeczalnie Fru jest psem wyjątkowym, ale trudno mi jednak nie powiedzieć: DA SIĘ! Naprawdę da się! Da się mieszkać samemu i mieć psa, da się nauczyć go zostawać samego na pół dnia, da się mu gotować zbilansowane posiłki i da się nawet sprzątać często sierść tak, żeby nie mieć alergii. Da się zbierać każdą (ale to każdą!) kupę na spacerach a w weekendy jeździć na wcześniej umówione spotkania z innymi psiarzami do parku, żeby psy się wybiegały i wyszalały. I wiem już na pewno, że jeśli się CHCE mieć psa, to nie ma żadnych przeszkód. Dla mnie to było jedno z największych marzeń a teraz jest moją największą pasją.... lubię z nią wychodzić na spacery, nawet jak ciągnie a pogoda, delikatnie mówiąc - nie sprzyja i w dodatku jest 6 w nocy (rano). Lubię jej gotować nawet pomimo tego, że zapach gotowanego, nieprzyprawionego mięsa (blee) utrzymuje się w moim mieszkaniu cały dzień. Wystarczy mi jedno spojrzenie na Fru ze skupieniem obserwującą przez zaplute (przez nią) okno korek na jednej z głównych arterii Wrocławia i wiem a nawet czuję, że wzięcie jej było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.







wtorek, 15 grudnia 2015

Prawdziwy hit!

  Fru, już jakiś czas temu dostała od moich rodziców Kulę Smakulę, ale nie wykazywała nią większego zainteresowania - w domu rodziców jest zbyt wiele innych ciekawych rzeczy. No ale u nas, kiedy Fru trochę się nudzi, to najlepsza możliwa zabawka dla niej! Łączy zabawę i jedzenie, czyli dwa żywioły Fru :D https://www.youtube.com/watch?v=_tP2FDCLkS4


I jeszcze kilka innych ulubionych zabaw Fru :)

sobota, 5 grudnia 2015

Liza Gryzelli

   Wraz z początkiem mojego stażu Fru zyskała dużą ilość wolnego czasu i w ramach nudy wzięła się za porządki w naszym mieszkaniu i zmianę stylu życia...Oto lista dokonań z tego tygodnia:

1. Małe przemeblowanie - klatka ze szczurami wyciągnięta na środek pokoju, przewrócone krzesło.
3. Delikatna sugestia, że powinnam posprzątać w szufladzie z bielizną (sugestia porozwlekana na cały pokój...).
4. Przegryziona smyczka....Fru zdecydowała, że możemy już spacerować bez niej ;]
5. W ramach walki z mrozem Fru zadbała o swoje opuszki i...skorzystała z kremu (2 pogryzione tubki).
6. Porządki w pudełku z klamotami - fartuszek pooperacyjny wyciągnięty i nieco porozdzierany, zjedzone połowicznie majtki na cieczkę (czyżby wiedziała, że już ich nie potrzebuje??)
8. Rozszarpane chusteczki (chyba miała dość tego, że ich po sobie nie sprzątam).

Aż boję się myśleć, jakie zmiany mnie czekają w przyszłym tygodniu....
   Tymczasem Fru zyskała przydomek estradowy "Liza Gryzelli" (oba człony znaczące). A jutro szykuje nam się psia impreza w Parku Zachodnim, może uda się Fru zmęczyć na cały tydzień :P