wtorek, 28 czerwca 2016

Ptaszysko

   Wczoraj wróciłyśmy z Fruzią do mieszkania po kilku dniach pobytu u rodziców. Jak to zwykle po kilkudniowej nieobecności balkon był zasyfiony przez gołębie (dziady sobie zaczęły znosić gałązki!). Więc wzięłam się za skrobanie i zamiatanie i nagle w kąciku coś się poruszyło - jakiś pisklak!
    Po dłuższych oględzinach stwierdzam, że pisklak jest przedstawicielem jerzyków. Sprawdziłam jego skrzydełka i nóżki, wydaje się być cały ale bardzo osłabiony i jeszcze niezdolny do lotu z powodu zbyt krótkich piór. Zrobiłam mu z pudełka i sianka bezpieczne schronienie. Wcisnęłam mu do dzioba trochę fruziowej konserwy (Animonda koktajl mięsny) - nie więcej niż czubeczek od łyżeczki i kilka kropel wody. Nie liczyłam na zbyt wiele, kiedy dziś rano zaglądałam do pudełka. A jednak! Ptaszysko przeżyło noc, zrobiło się ruchliwsze i nawet nakupczyło! Dzisiaj cały dzień co kilka godzin dostaje coraz więcej fruziowej konserwy, otwiera już paszczę do karmienia sam, jak tylko zbliżam rękę! Zaczął delikatnie świergolić i jest w stanie sam ustać na nogach.
   Nie chcę myśleć, że uda się go odratować - w życiu miałam już kontakt z pierdylionem piskląt (a także myszek, jaszczurek i kreta!) przyniesionych przez kota, znalezionych po burzy pod drzewem itd i z tego wszystkiego może kilka udało się wypuścić na wolność. Ale faktem jest, że ptaszysko wygląda lepiej niż wczoraj. Zobaczymy :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz