niedziela, 4 grudnia 2016

Ciężkie czasy

Ostatnio naprawdę nie mam czasu. Odkąd zaczęłam doktorat a jednocześnie normalnie pracuję, Fru jest u rodziców. Ja w domu bywam tylko po to, żeby się przespać (bo raczej nie wyspać). Nie ma słów, jakimi mogę wyrazić tęsknotę za naszą codziennością. Dom znowu jest tylko budynkiem, kilkoma ścianami i meblami, ale na pewno nie domem. Fru chyba nie najgorzej znosi to chwilowe rozstanie w naszym życiu, rodzice bardzo o nią dbają. Zwykle gdy po weekendzie wracam do Wrocławia to ona już nie schodzi na dół, na wypadek żebym przypadkiem jej nie zabrała ze sobą. Takie przynajmniej mam wrażenie...
Za to weekendy mamy bardzo uczuciowe, Fru nie odstępuje mnie na krok (oprócz momentu mojego wyjazdu) i nawet śpi ze mną tak długo, aż ja wstanę (zwykle nie mogła rano już wytrzymać i wstawała wcześniej). Jeszcze trochę... niedługo będziemy mieszkać bliżej terenów zielonych a ja, mam nadzieję, ustabilizuję swoją sytuację zawodową tak, żeby mieć jakieś życie poza pracą. Chociaż tato się odgraża, że już mi jej nie odda :) A na razie kilka naszych weekendowych wspomnień.


Btw, czy chwaliłam się już, że Fru ABSOLUTNIE nauczyła się już chodzenia przy nodze? Następnym razem nakręcę filmik, żebyście na własne oczy zobaczyli i uwierzyli, jak z niej grzeczna mądralinka :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz